• Opublikowano: 2015-05-12

Wiktoriańska posiadłość pretoriańskiego biznesmena George'a Jesse'ego Heysa. Porównując ją do domu ówczesnego prezydenta, wypada znakomicie, przez co zajmowanie się polityką staje się nagle mało zachęcającym zajęciem. Rezydencja swoją nazwę zawdzięcza szkockiej kapliczce w Melrose.

Wystrój można zawrzeć w trzech słowach - przepych, złoto, przepych.

Sale zachowały swój oryginalny wystrój. Nuty rozrzucone na fortepianie i przygotowany zestaw do herbaty sugerują, że ktoś wciąż tutaj mieszka.

Pokaźny stół bilardowy to niekwestionowany atut rezydencji.

Atrakcją Melrose House jest także połączona z posiadłością oranżeria.

Wynalazki i konstrukcje są powalające. Połączenie wanny z prysznicem jest zadziwiająco współczesne. Duch epoki został zachowany dzięki mosiężnym kurkom.

Tym jestem absolutnie zauroczona! Według mnie - niezbędnik każdej uporządkowanej kobiety.