Mówca-informatyk, coach, mentor i trener. Jerzy Zientkowski uczy nie tylko jak mówić, ale przede wszystkim, w jaki sposób efektywnie słuchać. Znany z wyjątkowo dobrego kontaktu z publicznością i umiejętności rozumienia drugiego człowieka.
Czego nie nauczyli cię w szkole?
Zacznijmy od tego, że szkoła nie uczy podstaw funkcjonowania w codziennym życiu... Nie możemy liczyć na to, że nauczymy się czegokolwiek o biznesie, poznamy wiedzę specjalistyczną w jakimkolwiek temacie. Szkoła pomaga natomiast w budowaniu relacji z klientami, ludźmi wokół nas, uczy także funkcjonowania w środowisku. Patrząc na system edukacji z tego punktu widzenia, w szkole nie nauczono mnie ani tego jak słuchać, ani tego w jaki sposób słuchać efektywnie. Z długiego okresu edukacji nie wyniosłem również umiejętności komunikowania się, czyli tego jak rozmawiać z ludźmi, żeby chcieli mnie słuchać i przede wszystkim zrozumieli, co do nich mówię. Nie nauczono mnie zarządzać emocjami. Kiedy pytam ludzi na moich szkoleniach, czy emocje są ważne, wszyscy zgodnie odpowiadają, że tak. Jednak kiedy pytam te same osoby. siedzące na sali, czy ktoś kiedykolwiek nauczył ich nimi zarządzać, wszyscy mówią, że nie. Przede wszystkim w szkole nie nauczono mnie, jak się uczyć i być dojrzałym, świadomym człowiekiem, który wie dokąd zmierza, jaka będzie jego droga i co zrobić, aby ta droga była jak najprzyjemniejsza. Nie musi być najłatwiejsza, ale jak najbardziej efektywna. To są podstawy, które szkoła mogłaby oferować poza standardowymi przedmiotami, takimi jak matematyka czy geografia. Edukacja powinna prowadzić do tego, że ludzie wychodzący ze szkoły, mieli świadomość tego kim są, kim chcą być i dokąd chcą dotrzeć.
Powiedziałeś, że nie nauczyli cię, jak sobie radzić z emocjami. W takim razie, jaki kierunek studiów ukończyłeś?
Jestem po informatyce na Politechnice Poznańskiej.
Czy zawodowo wciąż jesteś związany ze swoim kierunkiem?
Nie, chociaż na swoich szkoleniach bardzo często podkreślam to, że informatyka pomaga. Rozmawiam również z informatykami o tym, jak mogą zamienić to, co już potrafią na to, czego oczekują od nich ludzie, ich klienci, pracodawcy. Natomiast nie jestem związany z informatyką, nie prowadzę firmy informatycznej, nie zajmuję się projektami związanymi z informatyką. Jakoś tak wyszło, że ten kierunek studiów bardzo mi pomógł, bo ogarniam komputery, natomiast nie zajmuję się tym zawodowo.
Powiedziałeś, że informatyka bardzo ci pomogła a czy mógłbyś powiedzieć w jaki sposób wspiera bycie dobrym mówcą?
Myślę że informatycy, matematycy, czy fizycy również byliby usatysfakcjonowani moją odpowiedzią. Informatyka, której używam w codziennym życiu, to przede wszystkim jego agorytmizacja, oparta głownie o przygotowanie i planowanie. Gdzieś po drodze nauczyłem się, że są dwa rodzaje rzeczy - te, które są policzalne i te, które są niepoliczalne. Rzeczy niepoliczalne są strasznie ważne - radość jest niepoliczalna, miłość jest niepoliczalna, relacje są niepoliczalne. Nie zmierzysz radości, nie zmierzysz relacji, natomiast pieniądze są jak najbardziej policzalne. Ilość czasu, jaką mamy, jest jak najbardziej policzalna. Budzisz się o 8.00 rano i pracujesz od 9.00 do 16.00. Jeżeli masz klientów to masz ich 127. Cała rzecz polega na tym, żeby zalgorytmizować, policzyć i odsunąć odrobinę w cień rzeczy policzalne, aby nie koncentrować się na nich i nie musieć się nimi przejmować. Jeżeli mamy dług, kredyt, który jest policzalny i nie potrafimy nim zarządzać to on wchodzi człowiekowi do głowy i staje się uciążliwy. Wpycha się przed relacjami, przed miłością, przed szczęściem. Żeby trochę nad tym popracować zwykle podsuwam ludziom proste ćwiczenie. Na wykładach czy szkoleniach proszę ich o wyciągnięcie kartki i zapisanie jednej liczby - ile mają zamiar zarobić w tym roku. I dowcip nie polega na tym, żeby zapisać tę liczbę, a oparty jest o naszą własną reakcję - sposób, w jaki reagujemy na to pytanie.
I gdzie tkwi haczyk?
Są ludzie, którzy zapisują liczbę bez cienia wątpliwości, bo kontrolują wydatki, są świadomi swojego budżetu i dokładnie wiedzą ile zarobią. Są ludzie, którzy kiedy ich zapytasz czy starczy do pierwszego, bo "chcemy jechać na Malediwy" to mówią "tak, starczy". Nie przejmują się rzeczami, które są policzalne, cieszą się życiem. Jest też inna kategoria ludzi, którzy kiedy zadasz im to samo pytanie odpowiadają "nie wiem..", "myślę, że...", "daj mi chwilę, muszę sprawdzić...". To znak, że ta sfera jest odrobinę zaniedbana, a zasoby finansowe nieuporządkowane. W związku z tym na pytanie, "czy jedziemy na Malediwy" odpowiadają "nie wiem, czy mi starczy kasy", martwią się tym... Jeżeli odpowiadają "nie, bo w tym miesiącu mnie nie stać" to jest OK, bo wiedzą dokładnie ile im wystarczy. Nie frustrują się tym, że nie wiedzą. Właśnie w tym pomogła mi informatyka - uporządkować rzeczy, które muszą być uporządkowane, żebym mógł zająć się tymi, które są naprawdę ważne.
Druga część wywiadu z Jerzym Zientkowskim w przyszłą środę