RPA Cape Town

RPA Cape Town
  • Opublikowano: 2015-10-09

Kapsztad to chyba najbardziej kolorowe miasto Afryki. Dopiero tutaj, stojąc na skałach ponad drobnymi budynkami przylądka, czuje się prawdziwe piękno południowej części Czarnego Lądu.

Bo Kaap jest dzielnicą malajską - najbardziej egotyczną i kolorowa częścią miasta. Domy pochodząca z początku XVIII i XIX wieku. Ich niezbyt chlubna historia głosi, że były miejscem osiedlania się niewolników i robotników muzułmańskich. Znajdowały się tu także stajnie i koszary. Domy odrestaurowano w tak zachwycający sposób, że ich zdjęcia zdobią kalendarze z całego świata. Wejście do Bo Kaap to jak otwarcie paczki Skittelsów. Dzielnica jest muzułmańska i mimo wielobarwności Kapsztadu, zachowała odrębność kulturową. Niestety z tego powodu trudno tu o butelkę wina...

Uliczki są wąskie i kręte. Zdecydowane kolory bardzo ułatwiają szukanie swojego tymczasowego domu. 91 to mój numer (ten żółty pomiędzy zielonym a różowym) - znaleźć nie było trudno.

Każdego ranka, kiedy wychodziłam by zwiedzać miasto, pod domem czekała już ekipa filmowa. Kapsztad jest doskonałym miejscem, do kręcenia filmów, co zawdzięcza swojej unikatowości. Niezwykłe widoki przyciągają reżyserów by kręcić filmy, a aktorów by budować tu okazałe rezydencje.

Islam widoczny jest tu w pięknym pistacjowym meczecie, z uroczą wieżyczką wznoszącą się ponad domami.

Kolorowe murale, są dla mnie definicją ulic Afryki.

Muzeum żydowskie w jednym mieście wraz z meczetem i kościołem katolickim. Kontrasty nikogo tu nie dziwią, ani nie oburzają.

Zamek Dobrej Nadziei - twierdza w kształcie pięcioramiennej gwiazdy. Na końcu każdego z ramion mieści się wieżyczka nazwana na cześć "Księcia Kraju Pomarańczy". W murach zamku znajduje się wiele fascynujących atrakcji. Poza kamiennymi murami i niepodważalną estetyką wnętrz, można zaznać trochę metafizyki. Podobno wieczorami spaceruje tu wysoki dżentelmen oraz szlochającą kobieta zwana "szarą damą".

Kolonialny Ratusz w Kapsztadzie, przed którym otwiera sie duży i ruchliwy plac.

Wygląda to na krótki odpoczynek w czasie pracy, jednak mogę się mylić... Oni PRACUJĄ !!!

Zagadka podróży - motyw szach w rzeźbach afrykańskich. Muszę znaleźć odpowiedź na pytanie, czemu widywałam je tak często?

Z tym zjawiskiem spotkałam się już w Johannesburgu. Niektóre miejsca są żywcem wyjęte z innych zakątków świata. Tutaj poczułam się jak... w Barcelonie. Ulica jest niemalże identyczna, jak alejki hiszpańskiej metropolii.

Oczy Kapsztadu na Long Street i ażurowe balustrady. Najbardziej atrakcyjna ulica Kapsztadu to głównie puby, restauracje, wiktoriańskie domy i pozostałości po muzułmańskiej dzielnicy, której istnienie ledwo można dostrzec w stojących tu meczetach. Long Street to głównie centrum rozrywki i lokum dla antykwariatów.

Tu miałam okazję zjeść najbardziej mięsne danie mojego życia. Poprosiłam kelnera o wypisanie wszystkich rodzajów mięs, jakie znalazły się na talerzu. Jagnięcina i wołowina to najmniej egzotyczne części "Safari". To cud, że cała ta zwierzyna nie uciekła mi z talerza!

Kapsztad to, poza unikalnymi rezerwatami przyrody, centrum elegancji i relaksu.

Nie można powiedzieć, że wszystko jest tu postawione na głowie, ale parkingi akurat tak! Ma to swoje uzasadnienie. Nikt nie chciałby mieszkać na ostatnim piętrze budynku, którego dach, przez cały dzień, zdąży rozgrzać się do temperatury patelni. Od parkingu "nadziemnego" windą zjeżdża się w dół do części mieszkalnej. Wciąż nie rozgryzłam kwestii liczenia pięter...

Część turystyczna Kapsztadu to głównie luksusowe apartamenty. Raczej nie spotkamy tu pingwina. Obszerne tarasy prawie wsuwają się do oceanu.

Z tej perspektywy na pewno widok jest lepszy.

Kawałek Londynu .... i odrobina Holandii

A także kwintesencja udanego małżeństwa, przygotowanego na każde warunki pogodowe.

Turyści cenią każdy rodzaj plaż, jaki oferuje przylądek. Mimo chłodnej wody oceanu nikt nie odmówi wylegiwania się w południowoafrykańskim słońcu.

Można tu spotkać wspaniałych ludzi, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że żaden człowiek nie wywołał we mnie takiej ekscytacji, co ta foka!

Prawie każdy dzień jest słoneczny, a zatoka niezmiennie zachwycająca.

W oddali Góra Stołowa i kamienne pierścienie wychylające się ponad wody Atlantyku.

Poza odpoczynkiem nie wiele więcej można tu robić. Wszystko wokół jest tak piękne, że pozostaje tylko patrzeć.

Wracając do miasta, dostrzegłam kawałek Nowego Yorku.

A nawet Wenecji. Na tak niewielkim obszarze Afryki, jest tak wiele symboli spoza jej granic.   

Ta większa to pewnie samica. W ich stadach prym wiodą silne kobiety.

 

 

Udostępnij


Komentarze